Powrót do pisania na blogu oznacza systematyczność. Nie jest
to łatwe, gdy dziecko postanawia chodzić spać z rodzicami około godziny 21 lub
22, ale pewnie wszystko jest możliwe ;)
Na początek kilka słów o wychowaniu, w tym komunikacji i
mojemu na te zagadnienia spojrzeniu. Myślę, że te wątki często będę przewijać
się w moich postach, jako że ostatnio bardzo się tym interesuję. A więc,
zaczynamy…
Na początek kilka pojęć. Rozmawiając o dzieciach często
używamy takich zwrotów, jak wychowanie, czy metody wychowawcze. Czym to w
zasadzie jest?
Za wikipedią – wychowanie to „świadome oddziaływanie
przez wychowawcę na
wychowanka, mające na celu wytworzenie pewnej zmiany w jego osobowości”. W tym
to celu tworzymy sobie rożne metody wychowawcze, dzięki którym pragniemy wykształcić
u naszych dzieci (wychowanków) pewne nawyki i umiejętności, które uważamy za
cenne i ważne. Zmiana w osobowości ma być trwała.
Zakładamy więc, że dziecko, którego jesteśmy rodzicem
(opiekunem, wychowawcą itp.), jest niedoskonałym obiektem, który (na mocy
naszej wiedzy i doświadczenia życiowego), chcemy dostosować do społeczeństwa.
Szczególnie popularne ostatnimi czasy są różne metody terapii
behawioralnej. Modne dzięki programom Superniani, wykorzystywane w domach,
szkołach, przedszkolach, na zajęciach dodatkowych. Stały się elementem naszej
codzienności, gdzie często bezrefleksyjnie, polegając na autorytetach, być może
zbyt szybko, wprowadziliśmy je w życie.
Czym jest terapia behawioralna (w skrócie)?
Terapia behawioralna skupia się na zachowaniach
manifestowanych przez dziecko, ich przyczynach i następstwach. Poprzez dokładną
ich obserwację oraz opis behawiorysta, za pomocą różnych technik, stara się je
zmienić. Problem jest rozwiązywany „tu i teraz”. Podejście to skupia się na
zachowaniu dziecka w momencie interwencji. Zakłada się także, że nie ma
zachowania, którego nie da się zmienić, nauczyć bądź oduczyć. W terapii mówimy
o zachowaniach niepożądanych, które (wg definicji) są nieodpowiednie do wieku i
poziomu rozwoju dziecka, stanowią problem dla rodziców, innych dorosłych, lub
samego dziecka, np. gdy dziecko rzuca się na podłogę lub bije rodzica, gdy ten
mu czegoś odmawia.
Analizując zachowanie niepożądane bierze się pod uwagę jego
natężenie, czyli moc, częstotliwość, czyli frekwencję, znaczenie zachowania
(jak bardzo zwraca uwagę opiekunów), czas trwania oraz podatność na
interwencję.
Podstawowym wzorem w podejściu behawioralnym jest zasada S →
R (czyli bodziec → reakcja). Zakłada się, że każdy bodziec wywołuje jakąś
reakcję, np. uderzenie kogoś wybuchowego będzie skutkować dalszą bijatyką. Rozwinięciem
tego jest tzw. prawo efektu Edwarda Thorndike’a, które głosi: „nagradzane
zachowanie będzie się powtarzało częściej”. Idąc dalej Burrhus Frederic Skinner
zwrócił uwagę na fakt, że bodziec jest nieistotny, ważne są pojawiające się
następstwa zwane wzmocnieniami. W zależności od następującego wzmocnienia
(nagrody bądź kary) dane zachowanie będzie powtarzać się częściej lub rzadziej.
Tak więc uczenie opiera się głównie na konsekwencjach.
Mamy cztery rodzaje następstw:
- wzmocnienie pozytywne (nagroda) – dodanie czegoś, np. batonik za posprzątane zabawki;
- wzmocnienie negatywne – usunięcie czegoś nieprzyjemnego, np. uniknięcie mandatu za wykroczenie;
- kara pozytywna – dodanie czegoś nieprzyjemnego, np. w najbardziej skrajnej wersji – klaps;
- kara negatywna – zabranie czegoś przyjemnego, np. obniżenie pensji.
Tyle tytułem wstępu i teorii, co oczywiście nie wyczerpuje
zagadnienia, a jest jedynie pewnym naprowadzeniem.
To, co chyba najbardziej utknęło w ogólnej społecznej
świadomości technik behawioralnych to technika „time out”, czyli przysłowiowy „karny
jeżyk” oraz tablica motywacyjna.
Time out stosowany jest wówczas, gdy chcemy przerwać
niepożądane zachowanie. Jeśli, po zapowiedzeniu konsekwencji, dziecko nie
przerywa zachowania, zostaje odesłane w nudne miejsce – najczęściej na tyle
minut, ile ma lat. Tym nudnym miejscem może być np. krzesełko ustawione do
ściany. Istotne jest pozbawienie dziecka wszelkich interesujących bodźców, w
tym uwagi dorosłego.
Tablica motywacyjna – dziecko zbiera punkty za pożądane
zachowania. Uzbieranie określonej liczby punktów skutkuje większą, ustaloną
wcześniej, nagrodą. Takim punktem mogą być obrazki, które dziecko koloruje,
naklejki, które gdzieś nakleja, albo drobne przedmioty wrzucane np. do słoika. Ważne
jest to, by nie odbierać dziecku wcześniej już zdobytych punktów. Najczęściej ustala
się jakie zachowania są nagradzane w ten sposób, np. wieczorne sprzątanie
zabawek, by nie mieszać w to innych zachowań i nie komplikować zdobywania nagród.
Moje spojrzenie na techniki behawioralne
Plusy
- techniki behawioralne działają (pytanie, na jakiej zasadzie i jakim kosztem – o tym niżej);
- ustalenie jasnego planu działania pozwala i rodzicowi i dziecku odwołać się do schematu i nim podążać;
- pracuje się na umiejętnościach już przez dziecko posiadanych, ewentualnie rozwija się zdolności, które dziecko powoli opanowuje (przykładowo – nikt nie wymaga od 4-latka mycia okien);
- wszystko jest jasne, przejrzyste, wymaga jedynie konsekwencji.
Minusy
- Wychowanie zakłada zmianę. Podejście to widzi dziecko, jako jednostkę nieprzystosowaną do społeczeństwa, którą koniecznie trzeba nagiąć do ogólnych norm i standardów (np. widząc sąsiada powinniśmy dziecko różnymi sposobami zmuszać do powiedzenia „Dzień dobry”).
- Niebranie pod uwagę emocji i myśli dziecka. Techniki behawioralne skupiają się na zachowaniu. Zachowanie jest wynikiem emocji, nastawienia, samopoczucia, przemyśleń. Skupiając się na nim nie dochodzimy do sedna. Np. gdy dziecko kogoś uderzy, karzemy je za to oraz skłaniamy do przeprosin nie mając pojęcia, co zadziało się w jego wnętrzu.
- Dziecko (jak i większość dorosłych) ma problem z opowiedzeniem o swoich uczuciach, z poradzeniem sobie z nimi. Kumulowanie negatywnych emocji najczęściej znajduje ujście w zachowaniu. Dodatkowo techniki behawioralne prowadzą do ukrywania emocji oraz hamują spontaniczność.
- Dziecko uczy się podporządkowywać silniejszemu. Z założenia ma wykonywać nasze polecenia, bo jesteśmy więksi i silniejsi.
- Miłość rodzica jest warunkowa. Dziecko uczy się, że bardziej kochamy je, gdy zachowuje się „grzecznie”. Gdy jego zachowanie nam nie odpowiada, dostaje ono sygnał – „Nie kocham cię tak bardzo”.
- Materializm. Dziecko uczy się zasady coś za coś. Posprzątam – chcę punkt. Pomija się naturalne konsekwencje zachowań – posprzątałem/am – jest miło i przyjemnie.
- Systematyczna utrata poczucia własnej wartości – nie liczy się to, kim jestem, ale to jak się zachowuję.
- I chyba najważniejsze. Jakichkolwiek „technik” by nie stosować – dziecko ZAWSZE wybierze współpracę z dorosłym! Dzieci są zależne od dorosłych pod każdym względem i w swoim zachowaniu zawsze współpracują. Kochają bezwarunkowo niezależnie od tego, jakich rodziców mają (nawet, gdy doświadczają od nich skrajnej przemocy). Dorosłych też to dotyka. Psychologia nazwała to zjawisko syndromem sztokholmskim. Jest to „stan psychiczny, który pojawia się u ofiar porwania lub u zakładników, wyrażający się odczuwaniem sympatii i solidarności z osobami je przetrzymującymi. Może osiągnąć taki stopień, że osoby więzione pomagają swoim prześladowcom w osiągnięciu ich celów lub w ucieczce przed policją. Syndrom ten jest skutkiem psychologicznych reakcji na silny stres oraz rezultatem podejmowanych przez porwanych prób zwrócenia się do prześladowców i wywołania u nich współczucia.”
Na koniec chciałabym odwrócić sytuację – wracam do domu zła,
bo coś wydarzyło się po drodze. Trzaskam drzwiami, na co mój mąż rozkazuje mi
wyjść, wejść jeszcze raz bez trzaśnięcia oraz przeprosić. Jeśli okażę opór,
wysyła mnie do mojego pokoju. Moja złość narasta, staję się w stosunku do niego
agresywna. Na co on, konsekwentnie, zamyka mnie w pokoju odmawiając przy tym
obiadu. Zamykając drzwi nakazuje mi przemyśleć moje zachowanie i brak szacunku.
Brzmi abstrakcyjnie? Jak byśmy my poczuli się w tej sytuacji? Może czas
potraktować dzieci inaczej, jak równych nam, tak samo czujących i tak samo
potrzebujących szacunku?
O tym, czy można inaczej i jak to zrobić już wkrótce.
- Arleta -
Bibliografia:
- pl.wikipedia.org/wiki/Wychowanie, dostęp: 20.10.2015
- pl.wikipedia.org/wiki/Syndrom_sztokholmski, dostęp: 20.10.2015
- Kołakowski Artur, Pisula Agnieszka, Sposób na trudne dziecko. Przyjazna terapia behawioralna, Wyd. 1, Sopot, GWP, 2011, ISBN 978-83-7489-203-2
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuńJestem pod wielkim wrażeniem. Świetny artykuł.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem do samego wychowania dziecka trzeba się po prostu właściwie przyłożyć. Jak dla mnie jest to coś niezwykle ważnego i muszę dodać, że u nas w domu dopiero co pojawił się niemowlak. Nawet już czytałam https://whisbear.com/pl/blog/e-dziecko-mamo-tato-dajcie-sobie-pomoc/ co robić, aby właściwie przebiegało jego wychowanie.
OdpowiedzUsuń