środa, 4 listopada 2015

Co robimy naszym dzieciom, czyli style wychowawcze

Gdy decydujemy się na dziecko, nie zdajemy sobie często sprawy, jaka ilość wątpliwości może nas wkrótce dopaść. Jeśli do wychowania chcemy podejść z refleksją i zaczniemy szukać odpowiedzi na nurtujące nas pytania może okazać się, że (w zależności od źródła) uzyskamy różne odpowiedzi. Często wręcz się wykluczające. Pytanie, czy trudno jest być „świadomym rodzicem”?
Zastanawiając się nad procesem wychowania, możemy zacząć sobie stawiać pytania o granice.



  • Gdzie kończy się moja wola, a zaczyna wola mojego dziecka?
  • Jak bardzo mogę stawiać na swoim?
  • Jak stawiać na swoim, by nie odbyło się to z krzywdą dla dziecka?
  • Na co dziecku pozwolić?
  • I często – jak inni ocenią mnie jako rodzica?

Szperając w Internecie w pierwszej kolejności trafiamy na opis stylów wychowania.

Style wychowawcze

Psychologia rozwojowa od zawsze stawia pytania o to, czy i jak postawy rodziców wpływają na zachowanie dzieci i ich późniejszą osobowość. Jak można wyjaśnić to, że osoby wychowywane w zupełnie różnych warunkach mają w życiu późniejszym podobne charaktery, a osoby wychowywane w tym samym domu – zupełnie inne? Czy więc rodzice wpływają na osobowość dzieci?


Na podstawie obserwacji naukowcy wyodrębnili cztery style wychowawcze:
  1. Styl autorytarny – w którym to rodzice wyznaczają granice, a każda niesubordynacja dzieci jest karana. O zasadach w domu się nie dyskutuje, one po prostu istnieją, na zasadzie „Bo ja tak mówię”. Dzieci nie mają możliwości rozmowy czy negocjacji. Wszystko jest z góry ustalone. Rodzice mają wysokie wymagania, nie reagują na dziecięce potrzeby emocjonalne.
  2. Styl autorytatywny – podobnie, jak powyżej, w podejściu tym to rodzice wyznaczają granice. Różnica polega na tym, że o wszystkim można z nimi porozmawiać, wszystko zostaje dzieciom wyjaśnione i istnieje możliwość negocjacji. Rządy w rodzinie są więc bardziej demokratyczne. Rodzice są bardziej otwarci na emocje dzieci, wspierający i wybaczające, niż karzący. Zależy im na tym, by ich dzieci wyrosły na asertywnych dorosłych.
  3. Styl tolerancyjny – tutaj rodzice mają niskie wymagania, co do swoich dzieci. Często stawiają się w roli przyjaciół, są bardzo wspierający, mało wymagają, unikają konfrontacji, nie oczekują dojrzałego zachowania.
  4. Rodzice niezaangażowani – tacy rodzice nie wymagają, nie biorą odpowiedzialności, nie rozmawiają ze swoimi dziećmi. Po prostu ich nie zauważają. W skrajnych przypadkach wyrzekają się ich.

Jaki jest wpływ stylów wychowania na dzieci?

Badania wykazały, że:
  1. Dzieci wychowane autorytarnie są posłuszne, mają niskie poczucie własnej wartości oraz niskie poczucie szczęścia. Często nie odnajdują się w relacjach z innymi ludźmi.
  2. Styl autorytatywny ma najlepsze wskaźniki – dzieci mają wyższe poczucie szczęścia i osiągają sukcesy (a co z poczuciem własnej wartości?)
  3. W stylu tolerancyjnym dzieci mają niższe poczucie szczęścia, często nie panują nad swoim zachowaniem, mogą mieć problem z podporządkowywaniem się autorytetom.
  4. Styl niezaangażowany oczywiście nie skutkuje niczym pozytywnym.

Tyle badania. W rzeczywistości wskaźniki te określone zostały na zasadzie korelacji. Nie wiadomo więc, czy istnieje bezpośredni związek pomiędzy zachowaniem dzieci, a ich rodziców. Często jest zupełnie odwrotnie niż wykazują to badania.

Co więc nam zostaje?

Najlepiej – wyrzucić to wszystko do kosza ;)

Proponuję, za Jasperem Juulem, spojrzeć na dziecko inaczej, jak na kompetentną osobę.

Dziecko jest najlepszym ekspertem od samego siebie. Gdy się rodzi, samo najlepiej wie, kiedy chce mu się jeść, pić, załatwić się, kiedy jest mu za zimno czy za gorąco, kiedy chce coś zdobyć. Dziecko komunikuje swoje potrzeby i dąży do celu, a celem dziecka (poza zaspokojeniem potrzeb biologicznych) jest rozwój. ROZWÓJ jest motorem napędowym. Mój synek właśnie skończył 8 miesięcy i staje się mistrzem komunikacji. Kiedy np. trzymam go na rękach, a on chce gdzieś pójść, będzie się tak długo wykręcał w danym kierunku, aż pójdę tam z nim. Młody namiętnie dąży do poznania świata.

Mamy więc niemowlaka, za którym podążamy, bo to śmieszne/miłe/fascynujące/zaskakujące (niepotrzebne skreślić, ewentualnie dodać). Aż nagle nasz mały szkrab staje się większy i (w naszym poczuciu dorosłości) zaczynamy go wychowywać. Stosujemy różne metody wychowawcze, tworzymy, nazywamy je. Zapominamy o tym, że nasze dziecko jest osobą kompetentną, mającą swoje potrzeby, które koniecznie próbujemy przyciąć na naszą modłę. Kiedy to się zmienia? Wszystko zależy od rodzica. Jedni zaczynają bardzo wcześnie, drudzy później – traktujemy dzieci, jak „pół-ludzi”, których trzeba wychowywać, bo w naszej ocenie są niedostosowani do społeczeństwa. A czy trzeba? Może to my powinniśmy(yśmy) zacząć uczyć się od dzieci? ;)

- Arleta -


Bibliografia
http://psychology.about.com/od/developmentalpsychology/a/parenting-style.htm

Juul Jasper, Twoje kompetentne dziecko, Wydawnictwo MiND, 2011, 2012 ISBN 978-83-62445-02-8

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz